W Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie natnąłem się na następujący opis Mariampola z lat 80-tych XIX wieku. Mam nadzieją, że odczytałem go prawidłowo, gdyż był nieco nieczytelny. Oto ten tekst:
NOTA
Może kiedyś po latach wielu, gdy nikogo z końca 19 stulecia nie będzie, tu zaglądnie i o przeszłości dowiedzieć się zechce.
Z tych zapisków jakie się do tego czasu zachowały w metrykach niewiele się dowiedzieć można o początkach Mariampola i kościoła, co już z zapisków ks. Biernackiego się pokazuje. Dniestr od czasu ks.Bielińskiego zmienił swoje koryto i jeżeli wtedy po pod sam ogród probostwa płynął i ogród aż do rzeki sięgał – to teraz już od dawien dawna płynie środkiem równiny jaka jest z jednej strony pomiędzy Jezupolem i Pobereżem, a Dubowcami i Mariampolem z drugiej strony, więcej w prostym kierunku i od południa zaledwie w jednym punkcie (t.j. na początku ) dotyka góry Mariampolskiej w części ogrodu pałacowego. Z dawnej świetności zamku tylko ślady. Sam zamek długie lata nie pokryty dachem wyglądał strasznie spustoszonym, teraźniejszy dopiero hr. Nikodem Potocki wdowiec po księżnej Jabłonowskiej pokrył go w 1880 dachem, i tak będzie oczekiwał nim się znajdzie jaki właściciel, któryby go na mieszkanie zrestaurował. Część muru obronnego i wałów jeszcze się znajduje, lecz część już rozebrana na parkan ogrodu dworskiego od zabudowań mieszczańskich.
Ks. Bieliński w księdze gdzie zapisywał wydatki kościelne, i sprzęty i rzeczy kościelne wpisuje i swoją plebanię, wspomina o ogrodzie na włoski sposób urządzonym. Dziś trudno dociec gdzie ta plebania stała, zdaje się tylko, że była ona od wieży kościelnej t.j. Babińca w prostym kierunku na północ od parkanu kościelnego frontem do rynku obrócona, a na ten pomysł naprowadza to, że tylko w tej stronie kilka sążni parkanu jest z cegły, później po rozebraniu starej plebanii, z dalszym ciągiem parkanu z opoki złączonego.
Nie ma włoskiego ogrodu i mała tylko alea od północno zachodniego rogu parkanu ku północy się ciągnąca z lip karłowatych świadczy dziś o istnieniu tegoż. Lipy na około kościoła znacznej objętości nie wiedzieć, czy długo istnieć będą i czy kilka nie padnie pod siekierą aby ciasny kościół odpowiednio rozszerzać. Mały jest na 2400 parafian, którzy liczniej w kościele się gromadzą, a do tego tylko część od zakrystii jest murem zwykłym, środek mur pruski, cięki prócz wieży za czasów ks. Tarnawieckiego zbudowanej, która podobnie jak część od zakrystii jest trwalszej budowy. Ślady po rządach ks.Bielińskiego, który tu umarł 1787 znajdą się wszędzie i kto wie, czyli nie temu najwięcej zawdzięczać trzeba. Malowidło kościoła, dzwonnica i wiele rzeczy kościelnych jeżeli nie jego własnym kosztem to za jego staraniem istnieją do tego czasu. Żył lat 89 i na końcu dopiero nie zajmował się parafią i dlatego z tych dwóch lat 1783 do 1785 nie ma zapisywanych chrztów.
Ksiądz Biernacki jak wieść niesie powracał z Ujścia Zielonego i za Wołczkowem z góry bryczka się przewróciła a że palił fajkę, cybuch przy wywrocie dostał się do gardła, co było przyczyną jego śmierci – lecz na pewno tego wiedzieć nie można bo to mógł być i ks. Pietrzykowski, który także się wywrócił i w kilka dni umarł.
Starsi ludzie opowiadają, że jeszcze około r. 1845 zamek był zamieszkały, było nieraz tam szumno i gwarno, ogród nieraz oświecony lampionami i sztucznemi ogniami. Długie lata stacjonowani byli tu huzarzy którzy tak jak inne oddziały w 1848 ze wszystkiem poszli do Węgier i bili się z wojskiem austryjackiem, a potem rosyjskim. Koszarnię mieli oni obszerną na dole przy drodze prowadzącej z rynku (obok muru klasztornego) do Dniestru i to w miejscu nieco wyższym przypierającym do drogi wiodącej pomiędzy stawiskiem a mieszkaniami do folwarku. Obecnie jest kilka domków murowanych, które na mieszkania dla oficerów rząd wybudował a które później za małe pieniądze żydzi nabyli. Mniejsza już o inne domki, ale te dwa domki pomiędzy plebanią a rynkiem powinien był proboszcz ks. M. Żabiński starać się wszelkiemi siłami ich nabycia.
Lud tu biedny bo grunta rozdrobnione, a zarobków mało. Dawniej budowano tu wiele galarów i wodą spławiano, od kilkunastu lat coraz mniej budują i podobno w niedalekiej przyszłości upadnie ten zarobek zupełnie. Liczba łaciników w samem miasteczku nie wzmogła się, więcej na Przedmieściu, Wołczkowie a najwięcej w Delejowie którego mieszkańcy szlachtą bardzo jest ubogą a jednak jak dotychczas w związki małżeńskie nie wchodzi z chłopami.
W roku 1883 obchodzono i tu pamiątkę odsieczy wiedeńskiej dnia 12 września uroczyście, bo to właśnie okolica która w czasie napadów tatarskich najbardziej ucierpiała. Ludność w owych wojennych czasach zastała w większej części wymordowana a na ich miejsce sprowadzono kolonie mazurskie z tąd to właśnie pochodzi, że w tych stronach znajdują się parafie łacińskie z większą liczbą ludności. Chłop chociaż nieskory do objawów swoich uczuć politycznych, tą jednak razą zebrali się w wielkiej liczbie w kościele i co się pomieścić mogła była na odczycie w szkole, który miał obecny nauczyciel Ignacy Spirydowicz.
Na jednej kartce w księdze natorum z r. 1783 jest wzmianka że żydostwo już się do miasta ściąga i nalicza 6 domów żydowskich. W 100 lat później jakaż to wielka rocznica! Prócz Plebanji ruskiej położonej w południowej stronie rynku prawie na środku tej ściany rynkowej i domu murowanego gdzie zaczyna się ulica wiodąca w stronę Delejowa , cmentarza i domu Jana Konopki wszystkie inne domki są w ręku żydów. Wszędzie oni rej wodzą i przy wyborach gminnych mając większość w 2 kołach swoich żydowskich kandydatów przeprowadzają. Już i na przedmieściu i w Wołczkowie kilku osiadło i nie daj Boże aby w następnym stuleciu tak się rozszerzali, bo w 1983 i tam mało by już było katolików. Hrabia P. Nikodem Potocki, który miał za żonę Jabłonowską nie cierpi żydów. Propinacji im nie wydzierżawił, także promu na Dniestrze zniosłszy tę wielką liczbę szynków, tylko w propinacji katolik sprzedaje wódkę i na jego rachunek.
Zawiązało się tu kółko rolnicze, które ma na celu podniesienie gospodarstwa wiejskiego za inicjatywą tegoż hrabiego, który chociaż jako pensjonowany majętnym jest gospodarzem, jednak ma dobre chęci i dobrym przykładem przyświeca. Na te zebrania zbierają się członkowi w niedzieli i we święta wieczorami i tak na czytaniu i naradzie kilka godzin spędzają, kiedy pijacy wolą raczej gdzie indziej czas spędzać.
Pewne części przedmieścia mają dawno swoje nazwy i tak tych kilkanaście domów w kierunku północnym od kościoła, a na zachód od cmentarza ( przy drodze do Delejowa etc ) w dole u brzegu nad starem korytem Dniestra położonym nazywają Psiarnią. Powiadają, że dawniej tam Panowie dla polowania trzymali psiarnię. Ulica na przedmieściu ku folwarkowi na wschód ciągnąca aż do potoka nazywa się Słoboda; tam mieli mieszkać początkowo uwolnieni od pańszczyzny Kozacy dworscy. W czasie wylewów Dniestru, który najbardziej wylał w 1882 sięga woda do chat na Psiarni. W bieżącym roku 1884 padały w drugiej połowie czerwca często deszcze to też około 20 powelewały szczególniej w zachodniej Galicyi rzeki. Tu stan wody był prawie o ¾ łokcia ( 17 cali ) niższy jak w 1882, zalane było pastwisko u podnóża góry ogrodu plebańskiego tylko częściowo, mimo że koło Sambora Dniestr i Strwiąż bardzo wylał, tak samo inne rzeki Stryj, Bystrzyca etc bardzo wezbrały. Potrzeba koniecznie regulacji rzek i nasypów brzegnych i czy już teraz wezmą się do tego wielkiego dzieła i za kilkadziesiąt lat będą się może mieszkańcy dziwić jak mógł Dniestr wylewać. Część, gdzie kościół położony a dalej zamek górują nad pastwiskiem będą mogli uprawiać bo powierzchnia rzeki będzie o kilka sążni niżej, gdy teraz zaledwie 5 łokci wysokość brzegów na tym miejscu wynosi a gdzieniegdzi i znacznie niżej. Już koło Halicza większa przestrzeń była zalana i miasta do dworca kolejowego i dalej do Bołszowca dostać się z tamtąd było trudno.
Z aktów fundacyjnych i niektórych papierów wypływa że proboszczowie mniemali jakoby proboszcz Bieliński przeniósł się na probostwo do Brzeżan i tam umarł, tak atoli nie jest bo umarł tu i w metryce 1787 pomiędzy zmarłymi jest zapisany i prawdopodobnie w kościele jest pochowany, bo cmentarz przy drodze do Łanów otworzony został 1790 a do tego czasu chowano przy kościele. Dostał on wprawdzie prezentę na Brzeżany, ale zrezygnował, pisał on do metryk jeszcze w 1784 ale tak mu się ręka trzęsła, że dziś ledwo odczytać można. Tu w kościele wchodząc po prawej stronie w pierwszej arkadzie, pod oknem od choru pierwszem, gdzie obecnie stoi w kącie konfesjonał pochowane są zwłoki ks. Szymona Dąbrowskiego a na przeciw po drugiej stronie drugiego ks. wikarego. Zwłoki późniejszych proboszczów spoczywają na cmętarzu a mian. Pietrzykowskiego i Biernackiego. Ks. Felsztyński przeniósł się do Kąkolnik gdzie umarł jako jubilat 1875. Ks. Tarnawiecki do Tarnopola gdzie ok. r. 1865 zakończył życie. Od r. 1856 zostaje tu jako proboszcz ks. Maciej Żabiński obecnie 81 lat liczący do tego chorowity. Od kilku lat nie ma mszy zw. porą zimową w pokoju, bo kaszle niemiłosiernie.
Na pierwszej karcie bez wymiaru na około wyrysowałem połączenie plebanji.
Zapisków powyższych dokonał najprawdopodobniej ksiądz M. Kuźniarski.
Źródło: AGAD, mikrofilm 74678, sygn. 0882, str. 130-135
Na stronie 129 znajduje się wspomniany rysunek plebanii w Mariampolu.