Strona poświęcona jest pamięci Kresów Wschodnich - miasta Mariampol w byłym powiecie stanisławowskim, obecnie w rejonie halickim, jego byłych i obecnych mieszkańców.
Autorem tego opracowania jest Stanisław Dorosz - wszelkie uwagi i dodatkowe informacje proszę kierować na e-mail Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..
Nie jest to powieść w stylu sienkiewiczowskim, ani też praca naukowa, czy wypracowanie szkolne; lecz krótkie wywody historyczne, relacje świadków, opisy z dostępnych już wydań książkowych między innymi:
- Stanisławów i Mariampol; Wokół Koronacji Cudownego Obrazu Matki Boskiej
Zwycięskiej z Mariampola w kościele NMP na Piasku we Wrocławiu. Wrocław 1989 - Mariampol-Kołomyja-Stanisławów; W Papieskich Koronach -Wrocław 1992
- Зустріч із Маринополєм; Брошнів 2000р.
- Маріямпіль-місто Марії Івано-Франківськ 2003р.
oraz własne opisy z przekazów rodziców, sąsiadów oraz spostrzeżenia z pobytów w Mariampolu.
Strona zawiera również zdjęcia z pobytu w Mariampolu od 1995 r.
Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich; wydany w Warszawie w 1885 r. w tomie VI na str. 147 i 148 podaje:
Maryampol 1.)al. Marjampol po rus. Mariampil miasta z Maryampolem wsią, a raczej przedmieściem i z Wołczkowem, w pow. stanisławowskim, 18 kil. na płn. wsch. od Stanisławowa, 15 kil. na płd. wsch. od sądu powiat. w Haliczu, pod 49st1min39s a 49st3min płn.- szer. i m. 42st29min a 42st36min wsch. dług. od F. Na płn. leżą Wodniki, Łany i Tumierz, na wsch. Trościańce (w pow. buczackim) i Dołhe (w pow. tłumackim), na płd. Stryhańce (w pow. tłumackim) i Pobereże z Branówką, na zach. Jezupol (stacya kolei lwowsko-czerniowieckiej). Wzdłuż granicy zach., płynie Dniestr od płn. na płd., przyjmuje Bystrzycę, a potem skręca na płd.- wsch. i załamując się na wschód, płn. wsch. i znowu płd.- wsch. tworzy granicę płd. Środkiem obszaru płynie od płn., z Łanów pot. Zabłocie, dopływ Dniestru, zwany w dalszym biegu pot. Zgniłym, a wzdłuż granicy płn.-wsch. inny mały dopływ Dniestru, płynący z Tumierza, od płn. zach., na płd. wsch. Nad dolnym biegiem potoku Zgniłego leżą zabudowania miejskie (238m.) z czworobocznym rynkiem, na płd. od nich gmina Wołczków, nad tymże potokiem, dalej na płn. folw. Świdowa, a na granicy płn. przysiołek Woronica z karczmą i młynem. Własn. większa ma roli orn. 685, łąk i ogr.112, pastw.335, lasu 385, właność mniej. r. o. 1685, łąk i ogr. 330, pastw.516, lasu 8 mr. W r.1880 było1620 mk. w M. mieście (z tych 4 na obsz. dwor.) a 1034 w M. wsi (z tych 28 na obsz. dwor.) a 915 w Wołczkowie w gm. a 15 na obsz. dwor. Wyzn. rzym.-kat. było w M. 896, w W. 797, wyzn. gr.-kat. w obu tych miejscowościach 783. Par. rzym.-kat. w miejscu, dek. buczacki, archidyec. lwowska. Parafia była pierwotnie fundowana w Delejowie (al. Dalijowie) przez Jana Rolę, dziedzica tejże wsi w r. 1401. Po przeniesieniu do M. fundował ją na nowo w r. 1827 (1727!) Jan Kajetan Jabłonowski, wojewoda ruski. Kościół murowany koło rynku, konsekrowany w r. 1825 pod wezw. św. Trójcy. Do parafii tej należą: Delejów, Dubowce, Łany, Tumierz, Wodniki i Wołczków. Paraf. grecko katol. w miejscu, dek. uścieński, archidyec. lwowska. Należy do niej Wołczków. Jest tu cerkiew pod wezwaniem wzniesienia św. Krzyża. W M. jest szkoła etatowa jednokl., urząd pocztowy, kasa pożyczkowa gminna z kapitałem 443 zł. i zakład sióstr miłosierdzia św. Wincentego a Paulo fundowany przez ks. Teresę Jabłonowską w r. 1746. Pod opieką sióstr zostaje zakład dla sierot i chorych, założony również przez Jabłonowskich w celu utrzymania i leczenia ubogich chorych, tudzież utrzymania i wychowywania osieroconych dziewcząt. Majątek zakładowy składa się z 47,983 zł. w obligacyach i folwarku w Dubowcach. Przełożoną zakładu jest przełożona klasztoru. Jest także zakład ubogich założony przez Jana Kajetana Jabłonowskiego. Celem zakładu: usługa przy kościele parafialnym obrz. łaciń. Majątek zakładowy składa się z obligacyi w nominalnej wartości 1300 zł. W r. 1883 było 84 zł. dochodu. Przełożonym zakładu jest miejscowy pleban rzym.-kat. Dawniej był tu także klasztor OO. kapucynów, założony przez Janusza ks. Jabłonowskiego, wojewodę bracławskiego, zniesiony w XIX w. (XVII w.- w 1783/4!). Dziś mieszczą się w tym klasztorze siostry miłosierdzia. Jabłonowscy ozdobili również miasto pięknym pałacem, niegdyś obwarowanym. W okolicy M. kwitnie uprawa tytoniu, który się wybornie udaje. Jest także krzemień przydatny na skałki, który stąd wożono do fabryki niżniowskiej, i bardzo piękny alabaster. (Siarczyński, Rkp. Oss. Nr 1825). Herb miasta przedstawia Matkę Boską z dzieciątkiem Jezus, a pod nią tarcza z herbem Jabłonowskich. W bibliotece Ossolińskich znajdują się w wielkiej szkatule pod Nr 1473 akta maryampolskie odnoszące się głównie do organizacyi wojskowej, prowiantowania wojska i t.p. w pamiętnym r.1809.
oraz
w tomie XIII str. 864 wydanym w Warszawie w 1893 r.
podaje:
Wołczków 1.) wś, pow. stanisławowski, 19 klm. na płn.-wsch. od Stanisławowa, 14 klm. na płd.- wsch. od sądu w Haliczu, tuż na płn.- wsch. od urz. poczt. w Maryampolu. Na płn. leżą Łany i Tumierz, na płn.- wsch. Trościance (w pow. buczackim), na płn.-wsch. Dołhe (w pow. tłumackim). Wzdłuż granicy płd. płynie na małej przestrzeni Dniestr. Zach. część obszaru przepływa pot. Zabłocie (al. Zgniły), lewy dopływ Dniestru. W dolinie potoku leżą zabudowania wsi. W r. 1890 było 188 dm., 1012 mk. w gm., 6 dm., 22 mk. na obsz. dwor. (877 obrz. rz.- kat., 138 gr.- kat., 19 wyzn. izr.; 995 Polaków, 33 Rusinów). Par. rz. i gr.-kat. w Maryampolu. We wsi jest kasa poż. gm. z kapit. 795 złr.
Należy pamiętać, że po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 r. Mariampol wchodził w skład Austrii. Aby zapobiec w przyszłości podobnym sytuacjom w 1817r. zaborcy nakazali rozbiórkę murów i wałów obronnych(część wałów zachowała się do dnia dzisiejszego).
Do prac rozbiórkowych wynajęto mieszkańców Jamnicy.
Oprócz zamku obronnego pobudowany był również w latach 20-ch XIX w. pałac po wschodniej stronie zamku obronnego z pięknym wystrojem ( obecnie nie istniejący już).
Wiosna Ludów dała się odczuć również w Mariampolu i Wołczkowie, gdzie były wystąpienia za zniesieniem pańszczyzny. Na pamiątkę zniesienia pańszczyzny ustawiono kamień z krzyżem przy Królowej Ulicy, na rozwidleniu w kierunku Zadworzysk do Wołczkowa.
Nazwa Królowa Ulica pochodzi od czasów panowania króla Jana III Sobieskiego, który to wspólnie z hetmanem Stanisławem Jabłonowskim podążał tym szlakiem pod Wiedeń z odsieczą.
Po śmierci Anny Jabłonowskiej, toczyły się sprawy spadkowe i ostatecznie spadek przejął syn Dymitra Hipolita Jabłonowskiego- Maciej. W latach 40-ch XIX w. zamek przechodzi we władanie Franciszka Stadnickiego. Majątek rodziny Jabłonowskich odkupił wnuk Macieja Karol Jabłonowski (1807-1885) - ziemianin z Bursztyna, i podarował swojej żonie Eleonorze Skarbek (1816-1870). Karol i Eleonora byli ostatnimi właścicielami dóbr w Mariampolu.
Zamiarem Eleonory Jabłonowskiej, była sprzedaż tych posiadłości, gdyż rzadko w Mariampolu przebywała. Śmierć w 1870 r. uniemożliwiła jej dokonanie tego zamiaru i majątek pozostał we władaniu Karola. Około 10 lat po śmierci żony, Karol Jabłonowski sprzedaję posiadłość w Mariampolu, Franciszkowi Torosiewiczowi.
W 1898 r. jego córka Maria wychodzi zamąż za barona Mariana Błażowskiego herbu Sas z Jazłowca wnosząc tą posiadłość jako wiano ślubne.
Zespół klasztorny - Kapucyni i Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a' Paulo
Na uwagę zasługują wiadomości dotyczące okoliczności, w jakich doszło do ufundowania kapucynów w Mariampolu; dziedzic miasteczka, książę Jan Kajetan Jabłonowski, w związku ze sprawą w Trybunale Lubelskim przez pewien czas przebywał
w Lublinie.
Kurtuazyjną wizytę złożył mu wtedy gwardian klasztoru lubelskiego o. Jan Chrzciciel Kłosowicz. Ujęty tym faktem Jabłonowski zapoznał się z bliżej nieznanym mu do tej pory zakonem i wkrótce w 1742 roku ofiarował kapucynom fundację w Mariampolu.
Odpowiedzialnym za prowadzenie budowy i równocześnie pierwszym przełożonym hospicjum został o. Stanisław Duziuk, który z kustoszem kustodii polskiej kapucynów o. Liboriuszem 25 stycznia 1742 roku uzyskał w kurii lwowskiej zezwolenie arcybiskupa lwowskiego Mikołaja Wyżyckiego na objęcie placówki zakonnej w Mariampolu.
Już 23 marca tego roku do Mariampola przybyli o. Stanisław i brat Filip Święcicki, aby wybrać plac na fundację kościoła i klasztoru.
O. Stanisław wybrał odpowiednie miejsce, a że był to grunt proboszcza greko-katolickiego, księdza Syczyńskiego, fundator wykupił plac za 600 złp.
Jabłonowski darował ponadto drugi plac, który znajdował się blisko ruskiej cerkwi.
20 kwietnia 1742 roku założono fundamenty pod hospicjum, a 8 maja proboszcz z Tyśmienicy postawił na miejscu budowy krzyż.
W krótkim czasie stanęło drewniane hospicjum, a obok niego kaplica, do której 15 października, w dniu imienin Teresy Jabłonowskiej, przeniesiono z kościoła parafialnego Najświętszy Sakrament.
Aktu poświęcenia dokonał na podstawie upoważnienia arcybiskupa dziekan halicki.
Rozpoczęto przygotowania do budowy klasztoru.
Kronika klasztoru lwowskiego podaje, że we wrześniu 1746 roku gwardian lwowski
o. Stanisław Duziuk udał się do Mariampola, aby dokonać poświęcenia kamienia
węgielnego pod budowę klasztoru. W 1746 roku Teresa Jabłonowska ufundowała w Mariampolu zakład Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a' Paulo.
.Od 17 VI 1746 roku nowym przełożonym hospicjum w Mariampolu był o. Jan Chrzciciel Kłosowicz. Budowę klasztoru ukończono w 1757 roku.
Jednocześnie na mocy delegacji arcybiskupiej z 25 III 1757 roku, ks. Woycicki, kanonik
i scholastyk kolegiaty w Stanisławowie, poświęcił kamień węgielny pod budowę kościoła pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy.
W 1753 roku przeniesiono z Lublina do klasztoru w Mariampolu studium filozofii,
a w 1763 roku ustanowiono w klasztorze studium retoryki.
Zakonnicy, choć nie prowadzili parafii, wiele czasu poświęcali pracy duszpasterskiej, szczególnie spowiednictwu i kaznodziejstwu.
W 1760 roku arcybiskupem lwowskim został Wacław Hieronim Sierakowski. Swoje rządy rozpoczął od porządkowania spraw diecezji. Z powodu zachowania formalności prawnych ogłosił fundację w Mariampolu za nieważną. I 26 sierpnia 1763 roku wezwał kapucynów do przedłożenia dokumentów fundacyjnych. Po zbadaniu dokumentów uznał je za nieważne i nakazał ogłosić nowe Litterae Cridae. Następnie, po uzyskaniu zgody kapituły metropolitarnej i proboszcza mariampolskiego, 4 listopada 1763 roku wydał nowy dekret, w którym wyraził zgodę na fundację kapucynów. Przy ekstradycji akt z prowincji polskiej do galicyjskiej w 1781 roku przekazano prowincji galicyjskiej 11 oryginalnych dokumentów dotyczących tego klasztoru.
W 1783 na zlecenie cesarza Józefa II objeżdżał Galicję hofrat baron Wacław Jan Mergelik
z zadaniem zorientowania się, które klasztory są społecznie "użyteczne", a które należy przeznaczyć do kasaty.
W swej relacji proponował zniesienie klasztoru kapucynów w Mariampolu i oddanie go szarytkom, które cieszyły się wielkimi względami cesarza jako społecznie użyteczne, gdyż prowadziły szpitale.
Na mocy dekretu nadwornego wydanego w Wiedniu 11 XII 1783 roku Gubernium lwowskie powzięło decyzję kasaty klasztoru W sierpniu 1784 roku kapucyni opuścili Mariampol. Patentem cesarskim i decyzją Gubernium z 15 stycznia 1784 roku klasztor został oddany Siostrom Miłosierdzia.
Jednakże objęcie klasztoru przez siostry napotkało na pewne trudności. W tym czasie zniesiono równocześnie trzy klasztory kapucyńskie: we Lwowie, Olesku i Mariampolu.
W 1786 roku, podczas pobytu Józefa II we Lwowie, komisarz prowincjonalny o. Jarosław Steyskal wręczył osobiście cesarzowi prośbę, aby przywrócił zabrany klasztor w Mariampolu, gdyż nie miał gdzie pomieścić zakonników pozbawionych dachu nad głową, którzy musieli szukać schronienia u osób prywatnych.
Cesarz odpowiedział przychylnie na prośbę o. Jarosława, czemu sprzeciwiło się Gubernium, które w piśmie z 21 VIII 1786 roku uzasadniało, że kapucyni opuścili już klasztor,
a tymczasem przygotowane zostały kosztorysy przebudowy klasztoru, które 27 II 1786 roku wysłane zostały do Wiednia. Klasztoru, więc kapucynom nie oddano.
Nie otrzymały go też szarytki, gdyż Józef II uwikłał się w wojnę z Turcją i klasztor zamieniono na magazyn wojskowy.
Dopiero dekretem cesarskim z 29 I 1801 roku zgodzono się przeznaczyć sumę 8977 florenów na odnowienie klasztoru kapucynów i 1500 florenów na naprawę starego domu szarytek.
Jeszcze więcej trudności sprawiło siostrom przejęcie kościoła klasztornego.
W 1793 roku spaliła się cerkiew greckokatolicka i Gubernium do czasu zbudowania nowej, wbrew dekretowi cesarskiemu z 1783 roku przeznaczyło kościół kapucyński na użytek parafii greko-katolickiej.
24 VII 1800 roku przełożona szarytek wniosła do Gubernium podanie o oddanie kościoła.
W domu sióstr przebywało wówczas 90 chorych kobiet i mężczyzn i 24 siostry, a mała kapliczka domowa nie mogła wszystkich pomieścić. Gubernium rozpatrzyło pozytywnie podanie sióstr. Gubernator Galicji nakazał plebanowi greckokatolickiemu, aby odstąpił zakrystię kościoła do wspólnego użytku. Z czasem siostry odzyskały prezbiterium. Rusini odprawiali liturgię przy bocznym ołtarzu. Na podstawie dokumentów kościół prawnie należał do szarytek. Za powstałą sytuację odpowiedzialne było Gubernium, które przekazało kościół Rusinom w zamian za dwa place i zgromadzony materiał budowlany przeznaczony na nową cerkiew. Wspólne użytkowanie kościoła trwało do 1926 roku.
26 IX 1924 roku starostwo w Stanisławowie wypowiedziało parafii greckokatolickiej używanie kościoła z dniem 1 I 1926 roku. Decyzję starostwa zatwierdził urząd wojewódzki w Stanisławowie reskryptem z 20 XI 1924 r. W 1926 roku grekokatolicy przenieśli się do nowo zbudowanej cerkwi, a kościół pokapucyński pozostał w rękach szarytek do 1945 r.
Jedną z głównych przyczyn procesów o odebranie kościoła były zmiany, które wprowadzili proboszczowie greckokatoliccy nie licząc się z katolickim wystrojem świątyni.
Od 1860 roku poczęły się innowacje wprowadzane przez Rusinów.
W 1865 roku administrator parafii Zakliński poumieszczał na bocznych ołtarzach św. Klary i św. Józefa ruskie obrazy bez żadnej wartości artystycznej. Następny proboszcz Wasyl Motiuk, usunął obrazy św. Klary i św. Magdaleny i umieścił je w rupieciarni, gdzie uległy zniszczeniu. Chciał też usunąć obraz z wielkiego ołtarza, ale spotkał się ze sprzeciwem sióstr. W węgłach dwóch filarów przyprezbiterialnych ustawili ołtarz "Czesnego Chresta" i ołtarz św. Mikołaja, sprawili też swoją ambonę, szafy, pająki, ruskie chorągwie. Zagracili kościół i zmienili jego pierwotny wystrój. Na gruncie fundacyjnym, przed fasadą kościoła, wznieśli drewnianą dzwonnicę, która zasłoniła front świątyni. Wszystko to pogłębiało nieporozumienia.
Zespół kościelno-klasztorny kapucynów w Mariampolu wybudowano w stylu baroku toskańskiego na tradycyjnym czworoboku zabudowań założonych wokół wewnętrznego wirydarza, którego jeden bok stanowi lewa ściana kościoła. Jako budulca użyto cegły i drewna.
Kościół wzniesiono na planie prostokąta. Jest to budowla jednonawowa z dwoma rzędami niższych kaplic korpusu nawowego, otwierających się do nawy łukami wielkich arkad filarowych. Nawa główna o szerokości 7,80 m. Wyodrębnione z niej prezbiterium zamknięto prostą ścianą, za którą był chór zakonny. Z prawej strony chóru zakrystia. Prezbiterium flankowane przez dwa pomieszczenia boczne. Przy ścianie fasadowej tzw. chór świecki. Nawa sklepiona kolebkowo z lunetami ponad oknami znajdującymi się na osi arkad.
W kaplicach bocznych i pomieszczeniach flankujących prezbiterium, sklepienie krzyżowe.
W kościele pięć drewnianych, ciemno pokostowanych ołtarzy. Główny z obrazem św. Mikołaja, w czterech kaplicach bocznych ołtarze z obrazami: św. Klary i św. Józefa oraz Pana Jezusa w Ogrójcu i Matki Bożej. Na filarze arkadowym drewniana ambona. Nad nią obraz św. Marii Magdaleny. Wejście na ambonę i chór świecki z korytarza klasztornego drugiej kondygnacji. Ściany kościoła otynkowane i wybielone. Dwuspadowy dach nakrywa bryłę świątyni.
Trzy skrzydła dwukondygnacyjnego klasztoru założone wokół wirydarza przylegają do lewej ściany kościoła. W klasztorze pomieszczenia nakrywają stropy belkowane, ściany pokryte tynkiem i wybielone. Całość nakryta dwuspadowym dachem.
Przed kościołem, na dziedzińcu otoczonym murem, bardzo piękna, kamienna figura Matki Bożej. Wszystkie zabudowania i ogród klasztorny były otoczone murem.
Kościół pod wezwaniem Św. Trójcy (drewniany) został przebudowany przez Kajetana Jabłonowskiego w latach 1738-1746. W 1721 r. umieszczono w nim obraz obozowy hetmana Stanisława Jabłonowskiego. Żona jego Teresa Wilhorska sprawiła dla wizerunku Matki Bożej Rycerskiej jako wotum wdzięczności za odebrane łaski srebrne korony i sukienki W aktach kościelnych z 1733 r. istnieje notatka, że obraz ów oblewał się łzami. Komisja kościelna po zbadaniu sprawy oraz licznych uzdrowieniach uznała obraz za cudowny w 1737 r. Żona jego Teresa Wilhorska sprawiła dla wizerunku Matki Bożej Rycerskiej jako wotum wdzięczności za odebrane łaski srebrne korony i sukienki.
Potwierdzeniem tego jest fakt, że 13.III. 1766 o godz. 10 wieczorem ojcowie kapucyni z klasztoru widzieli jak parafialny kościół był oświetlony nieziemskim światłem i słyszeli głos dzwonów. Zjawisko potwierdza również pewna poważna niewiasta Katarzyna Modzeniowska. Zdarzenia te opisane są w książce bp. W. Urbana "Obraz Matki Bożej Mariampolskiej" - Wrocław 1981r.
W latach 1752-1788 proboszczem parafii był ks. Wojciech Biliński, który znacznie przyczynił się do świetności Mariampola. W 1825 r. za bytności prob. Walentego Biernackiego został konsekrowany Kościół Św. Trójcy.
W 1905r. ks. Henryk Anger powiększył znacznie świątynię od wejścia, wybudował wieżę i przedsionek, zewnętrznie całą odnowił, a wewnątrz pomalował. Wchodzących do wnętrza kościoła uderzały historyczne malowidła.
Na sklepieniu: Obrona Częstochowy z 1655 r.
Na ścianie po lewej stronie: napad Tatarów na Mariampol.
Naprzeciw po drugiej stronie: Uroczysta Procesja Eucharystyczna-według zdania ludzi starszych- z racji zwycięstwa pod Wiedniem w 1683r.
Odnowiona świątynia w czasie wizyty duszpasterskiej poświęcona została przez świętobliwego biskupa Józefa Webera, sufragana ze Lwowa. Na fasadzie jej widniał dużymi literami napis: WITAJ MARYJO dla zaznaczenia, że jest w niej cudowny obraz Matki Bożej.
Był też mniejszymi literami po łacinie napis: TEMPLUM SANCTAE TRINITATIS (Kościół Świętej Trójcy).
Kościół Świętej Trójcy znajdował się po prawej stronie idąc w kierunku "Góry Zamkowej" obok szkoły (obecnie boisko szkolne) i uległ spaleniu w 1938 r. Już w 1930 r. przystąpiono do budowy nowego kościoła, lecz w innym miejscu- za ruinami zamku na wzgórzu. W 1939 r. kościół był w stanie surowym z więźbą dachową i częściowym pokryciem.
Po 1945 r. kościół został rozebrany, materiał z rozbiórki przeznaczono do rozbudowy kołchozu. Obecnie znajdują się tylko stopy fundamentowe.
umieszczonego w kościele NMP na Piasku we Wrocławiu.
Obraz Matki Boskiej Mariampolskiej, choć pochodzenie jego dotąd nie zostało ustalone, ma już za sobą wiekami liczoną historię kultu, bo czczony jest przeszło 300 lat. W samym Mariampolu odbierał cześć około 250 lat i słusznie nazywa się Mariampolskim.
Kult tego wizerunku wypłynął na widownię dziejów w XVII wieku, odkąd stał się własnością hetmana wielkiego koronnego Stanisława Jabłonowskiego. Ten pobożny rycerz woził go zawsze ze sobą, ilekroć szedł na wyprawę wojenną i modlił się przed nim razem z wojskiem, polecając się z rycerstwem wstawiennictwu Bogurodzicy. Obraz ten od tego czasu zaczęto nazywać: Hetmańskim lub Rycerskim. Po świetnie udanej wyprawie pod Wiedeń, gdzie był ten wizerunek, przylgnęła też potem do niego nazwa Matka Boska Zwycięska.
Wywdzięczając się Matce Bożej za szczególną opiekę podczas częstych wypraw wojennych, Jabłonowski nazwał na Jej cześć założone przez siebie miasto z zamkiem warownym po lewej stronie Dniestru (naprzeciw Jezupola) Mariampolem tzn. Gród Maryi w 1691 r.
Po śmierci hetmana (1702) syn jego Jan Stanisław Jabłonowski, przekazał obraz obozowy ojca do kościoła w Mariampolu w 1721 r., gdzie umieszczony został w głównym ołtarzu. Udostępniony w świątyni słynny, hetmański obraz dla wiernych zyskał na rozgłosie. Modlący się przed nim doznawali licznych łask. Były niezwykłe nawrócenia się, uzdrowienia, ocalenia z niebezpieczeństwa. Cześć wizerunku jeszcze bardziej wzmogła się, odkąd Mariampol od 1726r. stał się parafią. Już w 1737r. komisja duchowna uznała obraz za cudowny. Miasto ze swoim hetmańskim obrazem stało się sławne w okolicy (Delejów, Halicz, Jezupol, Konkolniki, Łany, Meducha, Uście Zielone, Wodniki i należąca do parafii wieś Wołczków). Zaczęli przybywać stamtąd pątnicy pojedynczo i procesjonalnie. Czciciele Matki Bożej za doznane łaski składali liczne wota, a żona Kajetana Jabłonowskiego Teresa ozdobiła cudowny wizerunek piękną srebrną suknią i koronami.
Od 1793 r. po spaleniu się starej cerkwi nabożeństwa odprawiane były za zgodą Gubernium w kościele klasztornym kapucynów.
Z okresu wspólnego użytkowania kościoła klasztornego przez greko-katolików i siostry zakonne, występowały różne nieporozumienia. Pod koniec lat 40-ch XIX w. proboszczem greckokatolickim został swjaszczenyk (ksiądz) Hnat Zakliński, syn swjaszczenyka spod Tłumacza.
Ksiądz ten dobrze wykształcony, znający kilka języków, cieszył się dużym autorytetem wśród Rusinów. Zmarł w 1866 r. przeżywszy 48 lat. Żona jego wraz z trzema synami powróciła do Stanisławowa.
W Mariampolu zamieszkiwali również Żydzi, mieli swoją synagogę oraz oddzielny cmentarz, między Mariampolem a Wołczkowem(obecnie zrównany z ziemią).
Polacy, Rusini i Żydzi żyli w zgodzie przez długie lata a nawet wieki.
Kataklizmy jakie nawiedzały mieszkańców nie wybierały narodowości.
Jednym z takich kataklizmów była powódź, jaka nastąpiła po wiosennych roztopach i spiętrzeniu się kry lodowej na Dniestrze w okolicach Mariampola 8 marca 1880 r.
Woda zniszczyła wiele ozimin, utrudniła wiosenne roboty polowe podtopiła zabudowania, nastąpił głód a następnie tyfus, którego żniwo było tak duże, że na cmentarzu wydzielono oddzielną kwaterę dla zmarłych na tą chorobę (cmentarz był wspólny dla Polaków i Rusinów). W latach 1893-1894 rozszalała się epidemia cholery.
W okolicach Mariampola pod koniec XIX w. zaczęto wydobywać wosk ziemny.
Przyczyniło się to do znacznego wzrostu rzemieślników z zakresu budownictwa jak: murarzy, cieśli, stolarzy, blacharzy a także kowali.
Mariampolscy rzemieślnicy budowlani słynni byli także w innych powiatach, gdzie w okresie od wiosny do późnej jesieni pracowali poza miejscem zamieszkania, tak Polacy jak i Rusini
Przed I-szą wojną światową Błażowscy odremontowali zamek, który uległ ogromnemu zniszczeniu podczas I-ej wojny światowej. Przyczynili się do tego Rosjanie, którzy stacjonowali na zamku, używając do palenia drewnianych konstrukcji dachu i podłóg, nie oszczędzili również starych drzew rosnących w parku.
2 września 1914 r .rozpoczęły się w Mariampolu działania wojenne po wkroczeniu Rosjan. Największe walki toczyły się na przełomie lutego i marca 1915 r. pomiędzy wojskami rosyjskimi a austriackimi. Zniszczeniu uległy częściowo zabudowania miasteczka, nie oszczędzono również zamku. Po tych walkach Mariampol przeszedł ponownie we władanie austriaków aż do czerwca 1916 r. kiedy to odbili go ponownie Rosjanie.
Powołanie do wojska dotyczyło tak Polaków jak i Rusinów (udział brał także mój dziadek Franciszek Dorosz i stryj Jan), straty w ludziach były po obu stronach. Wojna w Mariampolu zakończyła się dopiero w 1920 r.
Ten kościół i klasztor ufundował w 1742 r. dla kapucynów Kajetan Jabłonowski. W okresie józefinizmu 1783r. kapucyni zostali usunięci z Mariampola, a kościół z klasztorem został przekazany na wieczyste użytkowanie dla SS Miłosierdzia.
Gdy spaliła się cerkiew, zezwolono Rusinom, by do czasu wybudowania swej nowej świątyni, korzystali "precario modo" z tego kościoła szarytek. Było to zezwolenie odwołalne, czasowe i z ograniczeniami.
Nasi pobratymcy nie okazali dobrej woli. Cerkwi nie myśleli budować, z kościoła nie chcieli ustąpić i zaczęli uzurpować sobie prawo do jego własności. Dochodziło często z tego powodu do wielu nieporozumień. Siostry miały wiele przykrości.
W r. 1924 przyjechał do Sióstr na kapelana ks. Jan Woroniewski (ur. 1880, wyśw. 1916) bardzo wybitny, gorliwy i wykształcony kapłan. Przez około 2 lata przyglądał się postępowaniu Rusinów i ich samowoli w kościele. Nie byli oni właścicielami świątyni. Uznał, że to wspólne korzystanie z kościoła dojrzało do jednego rozwiązania - ci, którzy nie mają prawa do własności, muszą odejść i przystąpić do budowy swojej cerkwi.
Ks. J. Woroniewski umiał się zabrać do tej sprawy: na podstawie decyzji Starostwa Powiatu w Stanisławowie, Rusini musieli ustąpić. Ks. Marcin Bosak proboszcz, tak jak pamiętam, nie chciał się mieszać do sprawy eksmisji grekokatolików ze względów zrozumiałych, ale potem swoim wpływem ułatwiał budowę cerkwi. Niektórzy uważali, że usunięcie Rusinów z kościoła, to dzieło ks. Bosaka. Jest to nieprawda. Kapelan klasztoru był na tyle sprawny, że pomocy ks. proboszcza nie potrzebował.
Niektórzy twierdzą, że ks. Bosak został zamordowany za eksmisję Rusinów z kościoła. Przyczyną prawdziwą jego śmierci była wybijająca się działalność jego na polu duchownym i społecznym i jako taki był solą w oku pobratymcom, których motorem działania była nieludzka kainowa nienawiść.
Ks. Woroniewski w czasie swego pobytu w Mariampolu zbliżył się do młodzieży zgrupowanej w KSM (Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży) i każdemu członkowi tego stowarzyszenia dał w prezencie książeczkę do modlenia "Chwalcie Pana". Krytycznie ustosunkowanym Polakom do eksmisji Rusinów, zapraszał na zebrania po nieszporach i dawał wyjaśnienia.
W dziejach Kultu MBM szczególnie dwóch księży odznaczyło się niezwykłą gorliwością: ks. Wojciech Biliński (1752-1788) i żywej jeszcze pamięci ks. Marcin Bosak (1920-1941). Ten ostatni nawiązał cześć Matki Bożej Mariampolskiej do tradycji hetmańskiej, gdy 15.08.1927r. odprawił Mszę św. przed Jej obrazem i wygłosił płomienne kazanie dla dużej grupy operacyjnej WP (Wojska Polskiego) w czasie manewrów. Była to uroczystość, jakiej Mariampol nigdy nie widział. Rozpoczął też budowę kościoła-sanktuarium dla Matki Bożej, którym uwieńczeniem miała być koronacja Jej wizerunku. Wybuch wojny w 1939 r., a potem tragiczna śmierć ks. Marcina stanęły temu na przeszkodzie.
Po zakończeniu wojny w 1945r. obraz MBM został przewieziony na Śląsk do Wrocławia przez ks. Mikołaja Witkowskiego. Tu był stale otaczany wielką czcią przez wiernych ze Wschodu i miejscowych przez cały okres powojenny. Szczególnie przybywało dużo pątników na odpust Matki Boskiej Siewnej w drugą niedzielę września.
W 1965 r. obraz Matki Bożej Hetmańskiej został uroczyście intronizowany wobec Episkopatu Polski i licznych wiernych z miasta do kościoła NMP na Piasku we Wrocławiu.
Wydarzeniem wielkiej wagi w r. 1981 było ukazanie się historii obrazu MBM napisanej przez bpa Wincentego Urbana. Ta książka utorowała drogę do rozpoczęcia konkretnych starań o koronację obrazu.
W ostatnich latach cześć wizerunku MBM ożywiła się niezwykle, kierowano też ciągle prośby do Władz Kościelnych o koronowanie obrazu. J.E. Kardynał Henryk Gulbinowicz Arcyb. Metropolita Archidiecezji Wrocławskiej dnia 2 06.1986r. wobec Mariampolan duchownych i świeckich na audiencji u siebie zadecydował, że w 1989 r. ozdobi czcigodny WIZERUNEK papieskimi diademami.
Czciciele MBM przygotowują się do tej wielkiej dla nich uroczystości. Składają hojne ofiary na koronację. Chcą ozdobić obraz nową sukienką srebrną, ponieważ poprzednia bardzo cenna i zabytkowa została w lipcu 1985r. świętokradzko zabrana. Starają się o godne korony i modlą się, by ten dzień CHWAŁY Matki Bożej przyczynił się do większego uwielbienia Boga i Jej czci.
Ksiądz Józef Grochalski podaje dalej taką wiadomość: miałem w 1925 r. prawie 14 lat, kiedy pisano na wesoło tę "epopeję" o Mariampolu i stwierdzam obecnie, że treść tego wiersza zgadza się z ówczesną rzeczywistością.
W 1925 roku w Mariampolu przebywał ks J. Woroniewski i tak opisał Mariampol:
Nad rzeką Dniestrem, na niewielkim wzgórzu
Leży Mariampol, gród czysty, bez kurzu,
Bo cały rynek zajmuje murawa,
Onego grodu i chluba i sława,
Zdobna w bajury - niby małe stawy,
Nie rosną na nim limby ni agawy,
Ni żadne kwiecie, co swym pstrym widokiem,
Zmusza człowieka, by nań rzucił okiem;
Jest to trawniczek ładny, bo zielony
Jakby kobierzec w rynku rozścielony.
Nie radzę po nim jednak stąpać śmiało,
Bo jest tam śladów po gęsiach nie mało,
Co cały dzionek kroczą po nim tłumnie,
Zjadając trawkę i gęgając dumnie;
Widać, że kiedyś w mrocznych dziejach grodu
Tę samą rolę, co babki ich rodu
Na Kapitolu ongiś odegrały
I one tutaj odegrać musiały.
Ze stawków wszystkich sączą się strumienie
Do studni miejskiej, w niej gasi pragnienie
Nie tylko ludność, lecz także gadzina,
Bo kto by sobie w głowę wbijał klina
Jakąś higieną; tak było za dziada
I tak zostanie, niech kto, co chce gada.
W dwu rogach rynku ustawiono słupy,
A na nich latarń zwisają dwa trupy.
Światła jest wiele, gdy księżyc pyzaty
Z za chmur spogląda na rynek i chaty,
Co się dokoła niego rozmieściły:
Prym wiedzie gmina, urząd wielce miły,
Znać, że istnieje w grodzie wszelka cnota,
Bo są zamknięte stale gminy wrota.
A jeśli kiedy, co się rzadko zdarza,
Jest jakaś sprawa, szukać sekretarza
Należy w domu, bo tam ją rozsądzi
Niewiasta jego - ona miastem rządzi.
Zegara w mieście nie widzisz na wieży,
Bo w interesie niczyim nie leży
Żyć wedle czasu. To jest tylko moda...
Zresztą słoneczko wskaże, gdy pogoda
Czy już wypędzić gęsi do bajora,
Czy też już śniadać, lub też jeść wieczerzę...
Że wszystkim dobrze jest z tym, szczerze wierzę.
Lud tu bogaty, handlu się nie ima:
Więc też Izrael handel w ręku trzyma.
A zresztą czemuż w mieścinie tej małej,
Nie tak by miało być, jak w Polsce całej?
Na ogół są tu bardzo mądre głowy,
Co na wsze rzeczy mają pogląd zdrowy,
Dowodzi tego rozsądna uchwała
Wyłonionego z całej gminy ciała,
Żeby kościoła zaniechać budowy,
Bo po cóż gminie, na co kościół nowy?
Jeśli w walącym się starym kościele,
Modlić się można jeszcze latek wiele.
Zresztą ksiądz Marcin - człek wielce ruchliwy
Własnym przemysłem stwarza różne dziwy:
Jakąś cegielnię albo wiatrak duży,
Co sam wyłączyć się może wśród burzy...
Jak tamto stworzył, to i kościół stworzy,
Wszak w tym, co zdziałał, widać palec Boży!
O tak! Ksiądz Marcin, to jest chłop nad chłopy!
Bodajśmy takich liczyli na kopy!
Że kościół schludny w tym leży przyczyna,
Iż nadzór nad nim ma siostra Janina,
Bo się swą pracą rozdzieliły siostry.
Ona przełożona Siostrą Marią zwana
Rygor nad nimi trzyma bardzo ostry
Krząta się ona od wczesnego rana
Klasztor obejdzie, to jedzie na pole
Obejrzeć żyto, kapustę, fasolę,
Grochem się martwi, pszenicą weseli,
To tu, to ówdzie kornet jej się bieli,
Wszystko zarządzi i zaglądnie wszędzie.
Siostra Ludwika, ta znowu na grzędzie
Ma swe królestwo. Rządzi jarzynami,
Które w klasztorze odchodzą kopami.
W jej sadzie jabłoń kwitnie na Jakuba
Pięknie zakwitła, aż do drzewa czuba,
Co tym dziwniejsze, że na tej jabłoni
Są dwa jabłuszka pośród kwiecia toni.
Siostra Agnieszka, ta przeróżne leki
Do cel szpitalnych niesie z swej apteki;
Choremu środek na tyle pomoże,
Że rychlej w niebie znajdzie się nie boże.
Brak się odczuwa Polaka lekarza,
Lecz to się u nas dosyć często zdarza.
W kuchni prym dzierży siostra Bronisława,
Dobra z jej rączek na śniadanie kawa.
Dobry jest obiad i nie zła wieczerza,
A zawsze wielką porcją głód uśmierza.
Za żar, co w kuchni znosi tak cierpliwie,
Żywcem do nieba pójdzie niewątpliwie.
Nadzór nad dziećmi sprawuje Aniela,
Która im pracę i żywność wydziela.
Zaś Katarzyna, ta na swoim barku
Dźwiga olbrzymie kłopoty folwarku,
Lecz jej wysiłku i pracy jest szkoda,
Bo rok w rok plony bierze wielka woda.
Obok klasztoru ma swoje mieszkanie
Dyrektor szkoły. Piękne ma zadanie
Kształcenia mózgów mariampolskiej dziatwy
Spełnia on w sposób praktyczny i łatwy,
A w wolne chwile od swego zawodu
Spędza na szachach z mieszkańcami grodu.
Opodal rynku jest urząd pocztowy,
Mieści go domek nie całkiem gotowy,
Jest tam telegraf, co łączy gród ze światem
Przez cały dzionek i zimą, i latem.
A że i szkoła jest takim łącznikiem,
Więc też dyrektor, głaszcząc brodę z szykiem,
Rzekł sobie cicho: "dobrze, tak uczynię"!
I wziął za żonę panią poczmistrzynię.
Rusinów tutaj ćwierć gminy - nie wiele,
Ksiądz proboszcz Wasyl stoi na ich czele,
A choć czterdzieści latek tu włodarzy,
Dla swej parafii nie stworzył ołtarzy.
Z starczym uporem walczy z Szarytkami,
Nie gardząc kłamstwem, oszczerstwem, plotkami.
Jak widać z tego, postępuje szpetnie,
Lepiej więc będzie zamilknąć dyskretnie...
I na zamczysko skierować swe kroki,
By zobaczyć jeszcze horyzont szeroki.
Semiramidy wiszące ogrody,
Na których pasą się owieczek trzody.
Jeśliś strudzony, wypocznij na ławie
I okolicę oglądnij ciekawie.
Stąd to zobaczysz Dniestr aż do Halicza,
Który przez wylew jest rodzajem bicza,
Jakim Bóg smaga naród okoliczny.
Każdy to przyzna, że widok jest śliczny.
Naprzeciw ciebie leży Pobereże,
Wioska, co nazwę swą od brzegu bierze,
A wiosek innych widzisz tuzin cały:
Kozinę, Dubowce i Tustań nie mały,
Pitrycz, Jezupol, Sielec i Wodniki,
Znane z polowań na kaczki i dziki,
Są Hanusowce, Dołhe i Stryhańce,
Gdzie po Moskalach pozostały szańce.
Niżej na rzece prom zwieszon na linie
Leniwie z brzegu na drugi brzeg płynie,
Przewożąc ludzi zwierzęta i wozy.
W pośrodku rzeki tam, gdzie rosną łozy,
Jest wyspa duża piaskami zasłana;
Na niej słoneczne kąpiele od rana
Biorą tubylce, jeśli jest pogoda
I jeśli wyspy nie zaleje woda.
*Dawniej, gdy zamek był jeszcze obronny
Mur tu okalał plac wielki przestronny.
Przeprawy bronił Dniestr płynący łukiem
Oraz stok stromy zarośnięty bukiem,
Od strony miasta zaś szeroka fosa,
Tak, że na zamek nikt nie wściubił nosa,
A jednak ongiś Austriak srogi
Na tym zameczku wycięty do nogi
Przez wojska polskie, które prąc z zachodu.
Wśród walk zaciętych wkroczyły do grodu.
Jeśli cię spacer po zamku nie nuży,
Pójdź trochę na wschód, zobaczysz klasztor duży,
Który pod zamkiem rozsiadł na równinie.
Klasztor ten wielki z miłosierdzia słynie,
Gdyż od stulecia gnieżdżą w nim Szarytki,
Żyjące skromnie, nie stać je na zbytki,
Bo sierot wiele utrzymują stale
I szpital duży, co im bardzo chwalę.
Sióstr tych kapelan "m tak" powiada,
(Lecz mniejsza o to, nie wielka to wada)
Zamknięty w sobie wiecznie siedzi w domu
Nad jakimś dziełem, ślęcząc po kryjomu.
Człek to uczony, ma dwa fakultety,
Nad czym pracuje - nieznane niestety.
Prócz tego walczy swoim dzielnym piórem
W sprawie kościoła, co klasztornym murem
Jest okolony, z nim całość stanowi.
Kościoła tego Austriak Rusinowi
Jeszcze przed wiekiem używać zezwolił,
Jednak do cerkwi budowy niewolił
A choć "precario modo" brzmi uchwała
Cerkiewki przez wiek Ruś nie zbudowała,
Chcąc, jak to zwykle czyniła z ochotą,
Dojść czegoś pracą nie swoją (niecnotą),
Lecz mimo westchnień i modłów do Boga
Tym razem się im powinęła noga,
Bo choć konsystorz, duma i palestra,
Opróżnić muszą kościół do Sylwestra.
Kościółek mały jest w stylu (baroka)
Więc wygląd jego dość miły dla oka.
Ponoć relikwie Feliksa świętego
Być tutaj mają. Nie widziałem tego.
Żywie ksiądz. Marcin cnotliwie i czynnie,
Bo po mszy rannej, odprawionej płynie,
Na zamek krokiem elastycznym bieży
Spojrzeć, czy w nocy, kto nie ukradł wieży,
A gdy wiatraka koło jest nie czynne,
Nie rzuci przed się nigdy klątwy gminnej..
Mimo sutanny pnie się po drabinie,
(wszak od młodości jako sportsmen słynie)
Na sam szczyt wieży. A tam własnoręcznie
Koło w ruch wprawia i szybko i zręcznie.
Martwi się tylko, że mimo swej siły
Zadąć nie umie, by skrzydła ruszyły.
Ach! Jakby dął on i we dnie i nocą,
Byle się wiatrak kręcił szybko, z mocą...
Dalszych trosk jego wcale nie ułamek,
To ta cegielnia, która zdobi zamek.
Cegła z niej piękna, kanciasta, wiśniowa,
Gładka i równa jakby maszynowa.
Ładne z niej staną zapewne budynki:
Kościoły, szkoły, a może i szynki...
Bo któż rozwiązać naprzód kwestię zdoła,
Co jest ważniejsze u nas, szynk czy szkoła?
Majstrem cegielni jest pewien gagatek,
Co nim cegłę zrobi, już bierze zadatek,
A tak jest biegły w wybieraniu "floty",
Że księdzu brakło do pracy ochoty.
Kilka słów winno się rzec o kościele,
Lecz o nim pisać nie da się zbyt wiele,
Bowiem zniszczona jest ta bazylika,
I nieraz do niej słońce przez dach wnika.
W bocznym ołtarzu, w oszklonej trumience
Spoczywa czaszka i szkielet w sukience.
Jak głosi proboszcz, Wiktora to szczątki
Świętego przywiózł ongiś w te zakątki
Pan Lubomirski, który od papieża,
Gdy o wiktorii z wieścią doń przybieża
Od króla Jana, że już hordy wraże
Pod Wiedniem padły - otrzymał je w darze.
Kościoła ściany zdobią świętych twarze,
Nie mogą nimi szczycić się malarze,
Co przed dwudziestu laty na zlecenie
Księdza Angera, ściany i sklepienie
Ozdobić mieli. Niech im Bóg nie pomni,
Bo widać w sztuce swej byli...ułomni.
Probostwo wielkie o mokrej powale,
By dach był bez dziur, rzec nie można wcale.
To też w tym miejscu, gdzie zerwana trzcina
Ksiądz nad swym łożem parasol rozpina.
Z probostwa wiedzie na zamczysko droga,
Które zniszczyła wojenna pożoga.
Droga, jak droga! Pnie się wolno w górę,
Krocz nią ostrożnie, abyś nie wlazł w dziurę,
A idąc słuchaj, czy drzewo przydrożne
Nie powie cicho jakieś słowo zdrożne,
Bo drzewa tutaj czasami się łają...
Na szczęście w lipcu one tylko bają,
Jak długo lipy są obsiane kwiatem,
Tak długo duchów nie ściągnie się batem.
U góry drogę wieńczy Zamek stary,
Dziś już w ruinie, lecz żyją tam mary,
Co nawet we dnie wzdychają w zakątkach,
Więc też zapachów nie szukaj w tych szczątkach.
Zamek ten jednak cud świata posiada.
Którym poszczycić się była by rada
Nawet stolica nie jednego kraju,
Tak, cud to świata! Powiem, cząstka raju,
Słońce zachodzi. Wszystko blaskiem płonie,
Chmury lśnią złotem i złotem skrzą tonie.
Gdzie pluśnie rybka, tam wody strumienie
Krąg zataczają, śląc barwne promienie...
Gdy tarcza słońca zbliża się do wzgórzy,
Świetlny pas wody zwęża się i dłuży,
Zmieniając barwę swą w czerwień purpury,
Którym zalewa i lasy i góry,
Tak, iż się zdaje, że wszystko goreje,
Że tu misterium przedziwne się dzieje...
Lecz krótko trwają te duchowe wety,
Gdyż się purpura zmienia we fiolety.
W załamach brzegu wstają czarne plamy,
A rosnąc szybko tworzą wielkie ramy,
Okalające falę wody czystą;
W niej kąpie księżyc swą tarczę srebrzystą...
Tak noc zapada. W Mariampolu głusza,
Wiaterek przycichł i liść się nie rusza.
Umilkło wszystko, nawet psów szczekanie;
Cisza, bo cały gród padł na posłanie...
*Zwrotka ta odnosi się do kresu po bitwie pod Raszynem w 1809 r. kiedy to książę Józef Poniatowski wycofał się z Warszawy i przerzucił część wojska do Galicji, które 26.V.1809 r. zajęło Lwów. Powstały wtedy nowe pułki galicyjskie. Walki wojsk polskich nabrały w tym czasie charakteru wojny wyzwoleńczej. Jeden z oddziałów posuwając się na południowy wschód doszedł do Mariampola i zajął go.